
Czy Polki „lecą na obcokrajowców”?
Odkąd zamieszkałam w Hiszpanii, niezmiennie słyszę, że Polki to tylko „lecą na obcokrajowców”. Brzmi dość stereotypowo i krzywdząco, ale skłamałabym, mówiąc, że to się nie zdarza. Zdarza. I nawet podejrzewam dlaczego.
Mieszkam za granicą, dzięki czemu poznałam wielu ludzi z innych krajów. Będąc w Polsce również zaangażowałam się w działalność, która pozwala mi nawiązywać kontakty z obcokrajowcami. To wszystko daje mi szerszą perspektywę na temat tego, o czym dziś będę pisać. Wiem, że pytanie „Dlaczego Polki lecą na obcokrajowców?” nurtuje wielu mężczyzn, którzy sfrustrowani żalą się w Internecie i mówią nieprzychylnie o rodaczkach. Jako że mam wiele koleżanek, które są lub były w związkach z obcokrajowcami, to postaram się zaspokoić waszą ciekawość
1. Bo egzotyka
Pamiętacie ten odcinek „Jak poznałem waszą matkę”, kiedy Ted miał ochotę zamordować Enrique Iglesiasa, bo umawiał się z jego byłą? Barney natomiast zastanawiał się, czemu kobiety (i Marshall) tak bardzo zafascynowane są tym obcokrajowcem. Dwójka bohaterów postanowiła udawać zatem turystów, aby również zwiększyć swoje szanse u płci przeciwnej.
Dlaczego te wszystkie kobiety w barze otaczały Iglesiasia (poza oczywistym faktem, że jest Iglesiasem)? Odpowiedź jest banalnie prosta i chyba nasuwa się sama: egzotyka. To normalne, że fascynują nas rzeczy nowe, nieznane. Ja wiem, że większość, czytając ten post, ma przed oczami właśnie typowego Latynosa, ale tu nawet nie chodzi o aparycję. Jasne, ten typ urody – podobnie jak azjatycki – dość mocno odbiega od naszego, typowo słowiańskiego.
Jednakże jakiś zagraniczny jegomość wcale nie musi krzyczeć swoją urodą „Ej, nie jestem stąd!”, a i tak dla wielu Polek będzie intrygujący. Inny język, kultura (nawet jeśli podobna do naszej, to wciąż naszą nie jest), inne zwyczaje. Inne = intrygujące, po prostu. To nadaje (potencjalnemu) związkowi kolorytu.
2. Bo przygoda
Uważam, że są dwa typy dziewczyn, wchodzących w relacje z obcokrajowcami. Pierwszy typ to kobiety, które zazwyczaj nie mają styczności z innymi kulturami. Wyobraź sobie taką Kasię, która pochodzi z małego miasta, jest pełna kompleksów, a jej życie wydaje się mniej ekscytujące niż „Klan”. Być może dla niej match na Tinderze z Włochem z Sycylii to powiew świeżości. Nawet, jak to miałoby się szybko zakończyć to dla takiej dziewczyny jest to wciąż ciekawy epizod w życiu. Może to być tylko jedna, wyjątkowa randka, może dłuższy romans, może jakiś związek, a może jedynie pijacki spacer po wyjściu z Teatro Cubano. Nie moje życie, nie oceniam.
Być może Ty będziesz przewracać oczami, kiedy taka dziewczyna przyjdzie do Ciebie zapłakana i pomyślisz sobie wtedy „Wiedziałem, że tak będzie”. Może z wakacyjnego romansu wyjdzie coś więcej, może nie. Może będzie mieć złamane serce, ale szybko się z tego wyleczy. Niemniej jednak zawsze pozostanie wspomnienie czegoś innego. Staram się to zrozumieć. W końcu jest wiele dziewczyn z małych miast, które nie mogą sobie pozwolić np. na podróże i skrycie marzą o wyrwaniu się z rutyny, nawet jeśli miałaby to być tylko jedna randka. I jeśli tego typu rzeczy sprawiają, że choć przez chwilę czują się jak bohaterki komedii romantycznej z Hugh Grantem w roli głównej, to mi nic do tego.
3. Bo taki jest jej styl życia
Szansa, że na koncercie disco-polo znajdziesz zagorzałego fana metalu jest raczej niska.
Szansa, że kobieta, która całe życie mieszka w małym miasteczku i raczej nie lubi się z niego ruszać, znajdzie tam mężczyznę swojego życia, pochodzącego zza granicy jest również niewielka. Natomiast szansa, że kobieta, która na co dzień otacza się gronem obcokrajowców, znajdzie wśród nich miłość – dość wysoka.
Drugim typem są kobiety, dla których styczność z inną kulturą jest raczej czymś normalnym, a faza fascynacji raczej już im minęła. Być może pracują w międzynarodowym zespole, dużo podróżują, udzielają się w organizacjach pomagających cudzoziemcom, uczą języków albo po prostu mieszkają za granicą. Opcji jest bardzo dużo. Jeżeli ktoś ma taki, a nie inny tryb życia, to dość prawdopodobne, że w końcu ktoś z jego otoczenia wpadnie mu w oko.
4. Bo tak po prostu jest
Kiedy pytałam moje koleżanki, czy mogłyby być z obcokrajowcem, to – wierzcie lub nie – opinie były skrajnie różne. Część napisała, że raczej sobie tego nie wyobraża. Z różnych powodów: bo język, bo inny kraj, bo inna kultura. Wiele przyznało, że nie mogłoby być z kimś innego wyznania, ba! jakiegokolwiek wyznania. Były też takie, które wolałyby taki związek, niż związek z rodakiem. Po prostu.
Znaczna większość nie jednak potrafiła udzielić konkretnej odpowiedzi. Nie było zdecydowanego „tak” lub zdecydowanego „nie”, bo po prostu niektórych rzeczy się nie przewidzi. Jasne, każdy ma jakieś zasady, są różne gusta. Ktoś nie będzie akceptował w związku palenia, a ktoś innej religii. Oczywiście to wszystko jest czysto teoretyczne. Ja mogę mówić, że nie widzę siebie jako żony, dajmy na to, Hiszpana, ale tak naprawdę, to co ja tam wiem?
Duża część kobiet raczej nie myśli w kategoriach, że chce poślubić tylko Niemca albo tylko Polaka. Większość zostaje przy opcji „może”. Ja, dla przykładu, bardzo lubię to słowo. Może zamieszkam w Szczecinie, a może w Chile – może zakocham się w Polaku, a może nie. I niezależnie od tego, czy jakaś kobieta ma w głowie klarowną odpowiedź na to pytanie ,czy jeden, konkretny typ mężczyzny, z którym chciałaby się związać – ona też nie wie. Nie planujemy tego, w kim się zakochamy. Kobieta może nigdy nie myśleć nawet o związku z obcokrajowcem, a nagle wpadnie na takiego w metrze, pomoże mu ogarnąć Warszawę (bo jak metro, to tylko Warszawa hehe) i jakoś pyknie.
5. Bo to nie Polki kochają obcokrajowców – to obcokrajowcy kochają Polki
To jest jedyny punkt na tej liście, z którym faktycznie można coś zrobić. I jest zarazem dla mnie bardzo smutny, bo chyba niemal wszystkie moje koleżanki – mające doświadczenie z facetami zza granicy – powiedziały to samo. Mianowicie to, że w Polsce czują się dużo bardziej mnie atrakcyjne.
Pewien bloger napisał tekst, w którym padło zdanie „Nie jesteś tak ładna i tak inteligentna, jak ci się wydaje”. Nie zgadzam się z tym zupełnie. Wiecie, ile poznałam Polek, które miały mnóstwo kompleksów (które wręcz uniemożliwiały im normalne funkcjonowanie), pomimo tego, że były naprawdę bystre, dowcipne i ładne? Multum.
A ile poznałam takich, które uważały się za lepsze, niż w rzeczywistości były? Może z kilka.
Co możesz zrobić?
Mówię tu oczywiście ogólnikowo i stereotypowo, a wiadomo, że stereotypy potrafią być krzywdzące. Niemniej, nie wzięły się z niczego. W końcu ilu z was nie pomyślałoby ironicznie „Zdradził ją Hiszpan? Cóż za niespodzianka! Tak to jest, jak się chce obcych kultur…” albo „Wyjechała do Szwecji to niech się nie dziwi…”. Nie wspomnę już nawet o tym, co się dzieje, kiedy Polkę zostawi Muzułmanin czy czarnoskóry. Chyba wszyscy znamy odpowiedź na to pytanie.
Poważnie – co Ciebie obchodzi to, z kim spotyka się jakaś dziewczyna? Możesz myśleć, że na pewno będzie tego żałować i być może będziesz mieć rację. Ja mogę myśleć, że na jej miejscu bym tego nie zrobiła, ale cóż… Nie jestem na jej miejscu. I niezależnie od poglądów, jakie mamy, uważam, że szacunek należy się każdemu, kto swoim zachowaniem nikogo nie krzywdzi.
Na koniec dodam, że to nie jakaś egzotyka czy chęć przygody decyduje o Twojej atrakcyjności. Ja, osobiście, nie zwracam na to większej uwagi. To, co zabija atrakcyjność, to życzenie źle kobiecie tylko dlatego, że woli umówić z kimś zza granicy. Atrakcyjność zabija nienawiść, nieumiejętność prowadzenia kulturalnej dyskusji, brak szacunku do innych i ich wyborów. Pewny siebie mężczyzna tak nie postępuje.
Kobietom powtarza się, że nie potrzebują w swoim życiu kogoś, kto nie potrzebuje ich. Uważam, że mężczyźni również nie potrzebują tych kobiet, które ich nie chcą. Nie poniżając nikogo, warto się odwrócić i znaleźć taką osobę, która będzie pragnęła Ciebie i tylko Ciebie. TO buduje atrakcyjność. I z tym jesteś w stanie coś zrobić.

