Czego nauczyć cię może Erasmus w Hiszpanii
Podróże,  Program Erasmus

Czego nauczył mnie Erasmus w Hiszpanii?

Dziś będzie o kilku rzeczach, których nauczył mnie Erasmus w Hiszpanii. Pisanie na temat wspomnień i przemyśleń dotyczących tej wymiany jest niczym próba przekonania fanatyków teorii spiskowych, że Ziemia nie jest płaska – bardzo trudne. Niektórych rzeczy po prostu nie da się opisać słowami, ale spróbuję.

Erasmus Hiszpania – 5 rzeczy, których się nauczyłam

1. To, co o mnie myślisz, to nie mój problem

Erasmus Walencja
Walencja Erasmus

Mój Erasmus w Hiszpanii zaczął się z przytupem; już od pierwszego dnia miałam mnóstwo rzeczy na głowie. Ludzie mówili „Uważaj, co robisz, bo Cuenca jest pequeña„. I faktycznie, przez pierwsze imprezy sama kątem oka śledziłam, co się dzieje wokół. Nie interesowało mnie to AŻ tak bardzo, ale wiecie, człowiek z natury jest trochę wścibski. Wtedy byłam również byłam bardziej nieśmiała. Bałam się iść na imprezę bez moich koleżanek, bałam się wygłupić czy mówić po hiszpańsku. Powód moich lęków był jeden – bo co oni o mnie pomyślą?

Jak to wyglądało pod koniec pobytu? Cóż, zupełnie inaczej.

Kiedyś moja koleżanka powiedziała – „Pieprzyć to, nie jestem nawet w swoim kraju!”

Właśnie! Słysząc to, pomyślałam, że skoro jestem tutaj na tak krótki czas, to czemu miałabym przejmować się tym, co inni pomyślą? Większość z nich nawet nie zwraca na to zbytniej uwagi. W końcu każdy ma swoje życie. Zatem to, że upijesz się na imprezie tylko z pozoru wydaje się być końcem świata. W rzeczywistości nikt nie poświęca temu incydentowi zbyt wielu myśli. Jeśli jednak poświęca, no to chyba nie chcesz się zadawać z taką osobą, prawda?

Zdaję sobie oczywiście sprawę, że na wyjeździe, który ma konkretną datę zakończenia, łatwiej jest mieć wszystko gdzieś, niż zachowywać się tak w mieście, w którym się żyje. Niemniej,  trochę luzu nie zaszkodzi nikomu.

2. Jesteśmy młodzi

Erasmus Spain

Erasmus Hiszpania 2018: nasze hiszpańskie „Juwenalia”

Znacie takie sytuacje, że ktoś w grupie rzuca pomysł – dajmy na to wspólnego wyjazdu nad morze – i wszyscy są podekscytowani, chętni i ogólnie pozytywnie nastawieni? Szybko jednak okazuje się, że nic z tego nie wynika i długi weekend każdy spędza, licząc fałdy na brzuchu.

Mnie się zdarzyło i to nie raz.

Podobnie kilka razy opuściłam jakąś imprezę lub odrzuciłam zaproszenie, bo mi się po prostu nie chciało ruszać tyłka spod koca. Zazwyczaj żałowałam. Zdarzało się też, że gdzieś wyszłam i również żałowałam. Bywa i tak, ale przynajmniej spróbowałam. Znacznie częściej jednak wracałam do domu z fajnymi wspomnieniami.

Nie musisz się zgadzać na WSZYSTKO (nawet lepiej, kiedy się nie zgadzasz na wszystko). Nie musisz wychodzić codziennie czy nawet co tydzień. Każdy ma prawo do gorszego samopoczucia czy zmęczenia. Jeżeli czujesz się dobrze, zostając w domu i nie uważasz, że cokolwiek tracisz, no to super. Ważne, żeby działać zgodnie ze swoimi upodobaniami.

Jeśli jednak tak jak ja masz czasami myśli, że coś ci umknęło, to pomyśl nad tym. Uważaj, żeby nie obudzić się za kilka lat z myślą, że właściwie nic niezwykłego Cię nie spotkało. Chciałabym mieć w przyszłości album wypełniony zdjęciami z festiwali, imprez, eventów, spotkań z przyjaciółmi, podróży i ogólnie miłych chwil. Album pełen czegoś więcej niż fotki mojego kota. Korzystajmy z tego, co nam oferuje.

3. Zapamiętaj moment

Erasmus w Hiszpanii
Erasmus Hiszpania

W końcu już się nie powtórzy.

Erasmus Hiszpania – ten folder liczy jakieś 500 zdjęć. Mnóstwo wspomnień uwiecznionych na obrazku, a każde opowiada inną historię. Mówi o innym człowieku, innym wyjeździe, innych emocjach.

Wydaje mi się, że czasami nie doceniałam tych zwykłych, codziennych momentów; spotkań na kawę, spacerów nad rzeką… Ot, normalnych spraw, które dopiero po czasie wydają się takie piękne i niezwykłe, bo… Bo minęły i nie wrócą. Może właśnie dlatego tak bardzo lubię wywoływać zdjęcia. W końcu w pewien sposób one ten moment uwieczniają. Mogę powrócić do tych wspomnień za każdym razem, kiedy otworzę album. Mój Erasmus w Hiszpanii z pewnością dał mi wiele wspomnień wartych uwiecznienia; tych spektakularnych, jak i tych zwykłych. W końcu na nasze ogólne poczucie szczęścia nie składają się niesamowite momenty, tylko właśnie te codzienne. Mam zamiar teraz uwieczniać te chwile, dzięki którym się uśmiecham, gdyż to one są, paradoksalnie, najważniejsze.

4. To nie chodzi o miejsce, to chodzi o ludzi

Erasmus Cuenca

Kiedy już zdecydujesz się na Erasmusa, to największym dylematem jest wybór kierunku – najpierw kraju, później miasta. Rozważa się wszystkie „za” i „przeciw” – kwestie finansowe, językowe, a także – chyba przede wszystkim – ile takie miasto może nam „dać”.

Prawda jednak jest taka, że miejsce nie jest najważniejsze. Najważniejsi są ludzie. Możesz mówić, że nie lubisz miejsca, w którym mieszkasz, ale tak naprawdę możesz nie lubić ludzi, którzy Cię otaczają. Analogicznie – kiedy kochasz ludzi wokół Ciebie, wówczas kochasz też miasto, w którym żyjecie.

Jedno jednak jest pewne – gdziekolwiek nie pojedziesz, to będziesz zadowolony tak długo, jak będziesz czuć miłość bijącą od ludzi obok. Niezależnie czy to Erasmus w Hiszpanii, czy w jakimkolwiek innym kraju.

Ja miałam takie szczęście, że spotkałam mnóstwo cudownych osób, dzięki którym ten wyjazd był niezapomnianą przygodą.

Jestem wdzięczna za każdego napotkanego człowieka – nawet, jeśli niektóre znajomości kończyły się płaczem. Wtedy przynajmniej mogłam się czegoś nauczyć. Nie jestem w stanie wyrazić słowami, jak wiele zawdzięczam ludziom, których tam poznałam i jak wiele mnie nauczyli. Zresztą, już w poprzednim wpisie o rzeczach, których nauczył mnie program Au Pair, pisałam, jak niesamowitą życzliwość potrafią okazać, często obce, osoby.

5. To nie jest pożegnanie, dopóki tego nie nazwiesz

Cuenca Hiszpania

Jednej rzeczy nikt ci nie powie o Erasmusie. To dotyczy zresztą wszystkich tego typu doświadczeń – wyjazdów, wolontariatów, wymian, praktyk itd. Mianowicie, nikt nie powie ci, jak cholernie trudne są pożegnania. Tego dowiadujesz się dopiero pod koniec, kiedy spotkania z przyjaciółmi są bardziej nostalgiczne i refleksyjne aniżeli szalone i spontaniczne. Nie mówisz już „Chodźmy do jakiejś nowej knajpy”, tylko „Chodźmy tam, gdzie zwykle i weźmy to, co zawsze”. To jest oczywiście wspaniałe uczucie – mieć coś swojego, własnego – ale nie wtedy, kiedy uświadamiasz sobie, że to miejsce już wkrótce nie będzie „Twoje”. Ty wrócisz do swojego startego życia, a przygoda rozpocznie się dla kogoś innego.

Jeden z najtrudniejszych momentów w moim życiu był właśnie ostatniego dnia w Hiszpanii. Po raz ostatni wsiadłam w autobus do Madrytu, żeby lecieć na lotnisko, żegnając na dworcu moich przyjaciół.

To jest, myślę, najsmutniejsza część tego typu doświadczeń, ale zarazem bardzo potrzebna. Niezaprzeczalnie niezwykle bolesne doświadczenie. Często towarzyszy mu przekonanie, że już nigdy nie będzie aż tak cudownie… Ale to nieprawda. Będzie zarówno cudownie, jak i inaczej. Po prostu.

Lata później wyjechałam na program Erasmus dla Młodych Przedsiębiorców i cóż mogę powiedzieć? Dziś szczęśliwie żyję w Holandii i moje życie jest równie udane.

Jak mam pożegnać coś, co tak naprawdę się nie kończy?

Kończy się wymiana, ale nie wspomnienia, pamiątki, ludzie czy doświadczenia. Wszystko, czego się nauczyłam i to, co przeżyłam, zabieram ze sobą. Fakt, że przyjaciółka wraca do innego kraju (a nawet na inny kontynent), nie musi oznaczać końca cudownej znajomości. To także możliwość zwiedzenia nowego kraju, nowej kultury, przygotowanie wspólnej wyprawy… Erasmus nie jest czymś, co ma datę wygaśnięcia, a czymś, co zostaje w Tobie.

Często mówiliśmy, że to nie jest „Adiós” tylko „Hasta luego„. Z tego powodu wolę mówić „Do zobaczenia pewnego dnia„, a nie „Żegnaj„. Wiem, że z połową moich erasmusowych przyjaciół pewnie nigdy się nie zobaczę, ale wiem też, że życie potrafi robić niezłe plot twisty, także… Nigdy nie wiadomo!

Erasmus w Hiszpanii dał mi więcej, niż się spodziewałam

Za każdym razem, kiedy będę miała chwilowy kryzys w życiu, to pomyślę, że mój Erasmus w Hiszpanii wynagradza mi wszystko. Trudno mi uwierzyć, jak wiele rzeczy może się wydarzyć w ciągu tylko pięciu miesięcy. Jakbym miała wymienić wszystko, czego nauczyłam się i doświadczyłam, to ten post byłby dłuższy niż Biblia. Nie ulega wątpliwości, że wymiana wywróciła moje życie do góry nogami, robiąc przy tym salto i trzy fikołki.

About

Zakochana w podróżach absolwentka dziennikarstwa. Sercem w Hiszpanii, obecnie w Holandii. Przeżyła atak wściekłych krów.